Miało być o testowaniu fajnych rzeczy, ale teraz o czymś innym, a testowanie będzie niedługo. A teraz coś co mnie poruszyło i zastanowiło zarazem. Wpadł mi w ręce ostatnio, zupełnie przypadkiem, artykuł, a właściwie wywiad, pod kontrowersyjnym dla mnie tytułem "Matka to nie zawód". Wywiad z Moniką Zakrzewską, a pełną treść znajdziecie Tutaj. Pani Monika w tym wywiadzie stwierdza, iż pomysł wydłużenia urlopu macierzyńskiego (o urlop rodzicielski) jest zły, gdyż (...) Matka to nie zawód. Dlatego państwo nie może płacić kobietom za to, że
zostały matkami. Wydłużanie urlopów rodzicielskich to dążenie do tego,
by matka stała się zawodem (...) i tu myślę sobie, że Pani racji nie ma, że marginalizuje bycie matką jako pełnoetatową pracę. No i już mi się nie podoba. No bo jak kobieta takie dyrdymały opowiadać może? I do tego matka.
Ale czytam dalej i trochę mi się rozjaśnia (...) Państwo nie jest od tego, by płacić mi za to, że zostałam matką, tylko
od tego, by ułatwić rodzicom życie. Należy tworzyć żłobki i przedszkola,
ułatwiać zorganizowanie opieki nad dzieckiem. Bo ważniejsze jest
zwiększenie aktywności zawodowej matek. (...) No i tu już moja wrogość do Pani trochę traci na mocy. Bo ona w dobrej woli to wszystko, dla kobiet robi.
Przeraża mnie jednak dalszy ciąg wywiadu, w którym Pani opowiada jakie dobre rezultaty przynosi tzw. "zimny wychów". Aż mi skóra cierpnie jak pomyślę o tym płaczącym zmęczonym i głodnym maleństwie. Bo musi się dostosować. Do chodzenia spać o takiej porze, która rodzicom wygodna, no i jeść wtedy kiedy mamie się wydaje, że jest głodny, a nie wtedy kiedy on tak czuje. Dziecko to nie mały robocik, to mały człowiek, który ma prawo do indywidualności i po to ma rodziców, żeby dostosowali swoje życie do życia we trójkę (czwórkę, piątkę, itd.), do życia razem.
Poza tym Pani ogólnie na dość zimną wygląda i uczuć po niej nie widać za bardzo. No bo przecież jak opisuje dzielenie się obowiązkami z mężem i przytacza sytuację, gdy on prosi żeby ona wstała w nocy (wyjątkowo, bo mimo, że on pracuje to nocki są jego), bo miał ciężki dzień, a ona rzuciła oziębłe.... Poczytajcie, a sami się przekonacie. Myślę, że pracownika można z większą wyrozumiałością potraktować.
No i zakłamanie i dwulicowość z urlopem rodzicielskim. Urlop rodzicielski BE, ale męża na niego wysłała. Zapewne sama by na niego poszła, ale jej pensja wyższa i lepiej oddać jego 40% pensji niż jej.
Reasumując JESTEŚMY MATKAMI, mamy kochać i prowadzić nasze dzieci przez życie. Ja nie oddam chwil spędzonych z dziećmi, za nic. Jestem zwolenniczką usamodzielniania dzieci i integrowania ich z rówieśnikami, ale na wszystko jest czas i miejsce.
A Wy jak myślicie?
Monika Zakrzewska: prawnik, ekspert prawa pracy i
rynku pracy. Absolwentka prawa na UMK w Toruniu oraz zarządzania
zasobami ludzkimi. Do połowy listopada w departamencie dialogu
społecznego i stosunków pracy w Konfederacji Lewiatan. Od połowy
listopada kierownik ds. korporacyjnych w Provident Polska. Członek
Naczelnej Rady Zatrudnienia. Uczestniczyła w pracach komisji
trójstronnej jako przedstawicielka organizacji pracodawców. Mama 4,5
miesięcznego Jasia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz