środa, 7 grudnia 2016

TYLKO DLA KOBIET CZ. 2

No i wracamy do tematu. Bez zbędnej zwłoki otrzymałam przesyłkę od www.drogeria-ekologiczna.pl  Nie do końca wiedziałam czego się spodziewać.
Przesyłka była porządnie zapakowana
i opatrzona instrukcjami oraz opisami. Czego jeszcze nie wiem o tym wynalazku? Na pewno dowiem się z instrukcji, albo od wujka googla. Z pewnością tez mogę pytać w drogerii ekologicznej.

Wracając do przesyłki. po rozpakowaniu znalazłam swój kubeczek. W kolorze rzecz jasna ostre pink ;)
Cudak jest wbrew pozorom malutki i mimo, że miękki i delikatny sprawia wrażenie całkiem trwałego. Wyginałam go, obracałam, składałam i zwijałam bez zbędnych ceregieli i nie zrobiło to na nim wrażenia.
Wracając do wielkości chciałam porównać go do pudełka zapałek, bo to taki, można powiedzieć standard ;) jednak zapałek w moim domu jak na lekarstwo (chociaż w sumie jeszcze trudniej, bo przy dzieciach apteczka pęka w szwach). Zrobiłam więc dla Was zdjęcia obok jajka niespodzianki (po wczorajszych mikołajkach z tym problemu nie było). 

Można też ten "dziubek" schować do środka. Wystarczy "wywinąć" kubeczek na lewą stronę. Jeśli jest taka potrzeba, może być dzięki temu krótszy.
No i poskładany:



Wiecie do czego taki kubeczek może służyć? Myślę, że po poprzednim poście każdy już wie. Zastępuje podpaski lub tampony stosowane podczas comiesięcznego krwawienia. Dlaczego miałby być lepszy? Z tego co na razie umiem powiedzieć jego zalety to (moje założenia, nie jest to żaden fragment ulotki, do tego przejdę później, na razie to tylko moje intuicyjne założenia):
- brak podrażnień i wysuszenia śluzówki
- pojemność (wystarcza na ok 10 godzin)
- brak tego sznureczka, który przy przebieraniu (np. w strój kąpielowy na basenie) potrafi być widoczny,
- jest ekonomiczny, jeden zakup wystarczy na lata użytkowania,
- zajmuje mało miejsca (w mojej szufladzie jest sporych rozmiarów koszyczek tzw. "higieniczny")
- można go zawsze mieć przy sobie (zajmie mniej miejsca w torebce niż paczka ob) i być przygotowanym na "niespodziankę" w każdej chwili i sytuacji.
Używając kubeczka nigdy juz nie poratujesz koleżanki w pracy, albo siostry tamponem, w razie "w". taki mały minusik ;)
Ciekawe jak ten cudak będzie się zachowywał z antykoncepcją wewnątrzpochwową (np. nuvaring). Się okaże :)

To na razie na tyle. Kolejne wrażenia w następnym poście.






czwartek, 1 grudnia 2016

TYLKO DLA KOBIET CZ. 1

Ten post otwiera serię „TYLKO DLA KOBIET”, która mam nadzieję liczyć będzie kilka odcinków.
Wiecie dlaczego tylko dla PAŃ? Jak myślicie o czym może być? Przecież wszystko co piszę jest zawsze z punktu widzenia kobiety. Bo przecież nią właśnie jestem. Czy czuję się matką, żoną, kochanką (o tym pisałam tutaj) czy też zdołowanym nierobem, zawsze jestem kobietą.
Cóż więc jest takiego o czym mogę rozmawiać tylko z kobietami? To co nas tylko łączy. Tutaj wszyscy panowie wciskają z popłochem zamknij, bo mówić będę o kobiecym PMS, miesiączkowaniu i wkurwie jaki może temu towarzyszyć ;)
Znacie to moje drogie panie? Mam nadzieję, że żaden facet z nami już nie został (serio mówię, o tym właśnie będzie), a jeśli został to ze względu na żonę, partnerkę lub inną kobietę, którą chce lepiej zrozumieć. I chwała mu jeśli ma odwagę, ale z tym zrozumieniem to chyba nie może się udać. No nie może no. Jak można zrozumieć coś czego my doświadczające tego nie możemy do końca pojąć. Jesteśmy, rzecz jasna, dużo bardziej świadomymi użytkowniczkami naszych macic, ale tego co się z nami dzieje co miesiąc, pojąć i przede wszystkim okiełznać do końca nie możemy. Próbujemy w tym czasie ułatwić sobie życie, pochować ostre narzędzia, a dzieci ukryć bezpiecznie na strychu, ale przecież komuś zawsze się oberwie. Bo musi…
Kto obrywa najczęściej? Partner, bo jest najbliżej. Bo jest dorosły, przecież nie będę krzyczeć na dzieci. Bo co one winne? Rykoszetem oberwać też może inny kierowca, przepychający się w kolejce koleś, sprzedawczyni w sklepie, koleżanka lub kolega z pracy, itd. Można by to długo ciągnąć, bo też energii wkurwu może być dużo. Jeśli na to nałożą się jakieś problemy, obowiązki, usterki lub inne nieprzewidziane wydarzenia, to możemy stać się bombą atomową o bardzo szerokim rażeniu.
We wszystkim tym co spotyka nas co miesiąc nerwy mogą towarzyszyć znacznie dłużej. Oby nie na co dzień. Jednak w tych najgorszych momentach, dobrze jest uczciwie ostrzec otoczenie, że coś we mnie kipi i proszę trzymać dystans. Dzięki temu choć trochę można ograniczyć promień rażenia, a dzieci przy okazji bez problemu nauczą się nazywać te złe emocje (pamiętajmy jednak o nazywaniu też tych dobrych dla równowagi).
Ale nie ma się co czarować. Ten zespół napięcia przedmiesiączkowego (zwany też z angielska PMS) to czasem tylko przykrywka i u niektórych (też się do nich zaliczam) może trwać cały miesiąc. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Nerwy i stres towarzyszą nam na co dzień. Niektóre z nas radzą sobie z nimi lepiej inne gorzej. Ważne żeby umieć czasem je stłumić lub niwelizować skutki. Nie można przecież na co dzień się wkurzać bo nikt z taką babą nie wytrzyma. I tu czasem pomaga (przynajmniej mi) obniżanie sobie poprzeczki. Mniejsze wymagania, łatwiej sprostać, mniej stresu i szczęśliwszy dzień.
Jestem z natury osobą bardzo wymagającą, również wobec siebie. No i staram się żeby zawsze było posprzątane, ugotowane, dzieci wybawione i nauczone. No przy pracy zawodowej i dojazdach do niej to jest niewykonalne. Rezygnuję więc z różnych rzeczy, w różnym czasie. Dociera do mnie, że wszystkiego nie da się zrobić i odpuszczam. Czasem mnie to frustruje bardziej, czasem mniej. Zdarza mi się nawet czasem, że zupełnie lekko przychodzi mi siadanie z książką kiedy nie jest odkurzone. Serio, da radę ;)
Staram się zmniejszać sobie ilość pracy, ułatwiać życie. Ale w tym wszystkim staram się też odżywiać zdrowo i zdrowo karmić moje dzieci. To wymaga czasem więcej pracy bo szybciej, łatwiej i często taniej jest kupić gotowe ciastka niż robić jej samemu, ale mimo wszystko próbuję to pogodzić. Nie twierdzę, ze w moim domu nie jada się kupowanych ciastek, ale wtedy czytam etykiety i wybieram najmniejsze „zło”.
Do tego staram się też być eko, a przede wszystkim ograniczać chemię mającą bliski kontakt z ciałem. Szczególnie ciałami moich dzieci, bo one są dla mnie istotą życia (no o tym to dopiero mogłabym pisać i pisać i pisać… no dobra wystarczy). Staję się coraz bardziej świadoma i chyba coraz bardziej dziwna dla otoczenia ;) Znacie to? Zaczęło się od pieluszek wielorazowych dla mniejszej M. O nich było już sporo na tym blogu i nawet linkować nie będę bo znajdziecie to bez problemu. Takie pieluszki nie dość, że suma sumarom okazują się tańsze, to jeszcze dbają o skórę, ale też o całe ciało małego użytkownika. Nie wchłania się do niego żadna chemia, której bez liku znajdziecie w pieluszkach jednorazowych, zwanych potocznie pampersami. No i do tego wszystkiego są piękne :)
Jednak nie o pieluszkach będzie. O nich było już sporo. Będzie o pieluchach dla dorosłych. No może niezupełnie, ale jeśli mowa o podpaskach to właśnie tak mi się to jednoznacznie kojarzy. Pielucha dla dorosłych kobiet. Jak to może być wygodne, zdrowe, przewiewne i nie wiem co jeszcze tam wmawiają nam w reklamach? No mnie to zupełnie nie przekonuje. Dlatego nie jestem użytkownikiem tego dobrodziejstwa, a po porodzie, kiedy nie miałam innego wyjścia, cierpiałam katusze. Wydawało mi się wtedy, że nie ma nic lepszego niż tampon (uciekł już ostatni facet? ;) ). Czymże on jest? Zwiniętą podpaską wepchniętą… No wiecie gdzie, oszczędzę wam szczegółów. Może być coś wygodniejszego i lepszego od niego? Myślałam, że nie, ale okazuje się, że są tacy (takie), którzy twierdzą, że tak. Ten magiczny pomocnik to kubeczek menstruacyjny. Słyszałyście o czymś takim? Ja do niedawna nie, ale dzięki uprzejmości drogerii ekologicznej będę miała możliwość wypróbowania kubeczka o nazwie lily cup. Czymże on jest i jak się go używa? Dowiemy się po przerwie…