piątek, 25 kwietnia 2014

Te obawy i inne sprawy

Nareszcie. Udało mi się dorwać do kompa. Kiedy dziewczyny idą spać zaczyna się wyścig do klawiatury. Zazwyczaj go przegrywam, bo mniejsza M marudzi przy zasypianiu wieczorem i zanim się wycycka to P zajmie komputer.
Dziś jednak się udało, napiszę więc to co zapowiadane było od pewnego czasu i jeśli starczy sił to co zapowiadane od dawna.
Zacznę od tego co zaprząta mi głowę w tym tygodniu. W środę byłam zorientować się w sytuacji żłobkowej. Mniejsza M zapisana do żłobka od jesieni, z zastrzeżeniem, że może zacząć od maja, bo wtedy ja kończę urlop rodzicielski i zaczynam urlop wypoczynkowy.
Co jakiś czas pytałam jak wygląda sytuacja i czy znajdzie się miejsce. Zawsze dowiadywałam się, że na razie miejsc nie ma, ale nabór jest ciągły i trzeba pytać. Tak więc pytaliśmy regularnie i się dopytaliśmy. Przed świętami jak P zajrzał do biura żłobka to dowiedział się, że pani która się zajmuje żłobkiem nie ma akurat w biurze, ale chyba jest miejsce w najmłodszej grupie. Pani wzięła numer telefonu do P i we wtorek po świętach zadzwoniła Pani Justyna (czyli pani która na stałe zajmuje się papierkową obsługą żłobka). Zaprosiła na rozmowę w sprawie szczegółów na środę. Wzięłam dziewczyny (starsza M w domu bo ZUMa złapała i do szkoły nie zdatna) i odwiedziłyśmy Panią Justynę. Bardzo miła młoda blondynka. Dostałam papiery do wypełnienia i gotowe. Można zacząć od kiedy chcę bo miejsce już jest. Pomyślałam, że od tego poniedziałku to nie jest dobrze bo czwartek i piątek wolny to bez sensu dziecku po trzech dniach robić cztery dni przerwy i wspólnie doszłyśmy do wniosku, że może być 5 maja.
No i wtedy to do mnie dotarło. Kurcze moje maleństwo do żłobka??? Jak ja sobie z tym poradzę. Wiadomo, że na początek na kilka godzin zaledwie, ale ja jej nie zostawiam dłużej niż na dwie i to z P albo z babcią. A tutaj obca kobieta...
Warunki są przekonujące (pomijam warunki finansowe, bo te są nieporównywalnie lepsze od niani). W grupie zapisanych jest 10 dzieci, nie wiem jeszcze jaka jest frekwencja na co dzień, ale nawet jak są wszystkie to na dwie panie nie ma ich dużo. Poza tym w tym akurat żłobku (w naszym mieście są dwa) jest plac zabaw dla dzieci i nawet te najmłodsze wychodzą na zewnątrz. To bardzo ważne zważywszy na zbliżające się lato.
Pozostają jedynie te obawy. My jesteśmy razem odkąd się urodziła (a nawet wcześniej) i M ostatnio jest do mnie bardzo przywiązana. Nawet z P nie chce być kiedy widzi mnie na horyzoncie. Z jednej strony to ostatni moment na "odstawienie" jej ode mnie (i mnie od niej), ale z drugiej strony boję się tego okropnie.
Jak my sobie damy radę? Czy moje maleństwo nie będzie tam płakać beze mnie? Pytań wiele. No i one zaprzątają mi głowę bezustannie.

Na pociechę kilka zdjęć:


Uszatek mój kochany :)



 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz