wtorek, 8 lipca 2014

Wakacje i akcje

No i wróciliśmy. Wprawdzie w domu byliśmy w sobotę wieczorem, ale odzywam się do Was dopiero teraz bo na głowie było mnóstwo, całe mnóstwo, prania i odwiedziny u "wszystkich" z pamiątkami i zdjęciami.
W sumie nad morzem (w Mrzeżynie) byliśmy osiem dni. Pogoda jak zwykle na polskim Bałtykiem była różna, ale teraz to już lekko przegięła. Wyjeżdżaliśmy z domu w piątek w południe (zaraz po rozdaniu świadectw) i ten piątek u nas był bardzo ładny. Na miejscu jednak nie było już tak ciepło. Sobota do południa była deszczowa (dzień poświęciliśmy na zakupy), po południu jednak zrobiło się ciepło i słonecznie. Natomiast niedziela to było apogeum. Na zewnątrz najwyżej 15 stopni i jak nie deszcz to mżawka. Zmokliśmy, ciuchy nie schły, w pokoju zaczęło się robic coraz zimniej. Żałowałam wręcz, że nie wzięłam farelki (a taki pomysł przeszedł mi przez głowę i żałowałam, że nie posłuchałam intuicji). Od poniedziałku pogoda lekko zaczęła się poprawiać po to by w piątek (na dzień przed wyjazdem) osiągnąć 35 stopni i bezchmurne niebo. W sumie dobre i to, bo równie dobrze ładna pogoda mogłaby się zrobić dopiero PO naszym wyjeździe. Sobota (dzień wyjazdu) była całkiem słoneczna i lekko bardziej wietrzna (na tyle mały wiatr, że nie było potrzeby rozkładania parawanu, jednak na tyle odczuwalny, że upał nie był tak uciążliwy). I tak oto zleciały nasze wakacje (dokładniej wakacyjny wyjazd), a od poniedziałku wszyscy do pracy. W sensie P kończy się urlop, a ja zaczynam po długiej przerwie od nowa (koniec kitranego od dłuższego czasu i mocno zaległego urlopu). Jak to się poukłada? Trudno powiedzieć. Mniejsza M MUSI chodzić do żłobka (nie ma mowy o chorobach, mam nadzieję, że już szczęśliwie wszystkie się pokończyły), a większa M... No cóż dopóki są wakacje będzie się tułać po babciach, będziemy improwizować. Rano będzie trzeba odwieźć mniejszą M do żłobka, większą (o ile nie będzie nocowała u babci) zostawić u babci i pozbierać ludzi (dojeżdżają z nami do pracy jeszcze trzy osoby). Nie przewiduję żeby dało się to zrobić jednym samochodem bo zwyczajnie się nie zmieścimy. Zapewne będziemy się dzielić i P będzie zbierał ludzi a ja będę odstawiać ;) Jednak dokładny scenariusz narysuje się sam.
A teraz krótka fotorelacja-wakacja:
Dzień pierwszy (piątek):










Dzień drugi (sobota):




















Dzień trzeci (niedziela):













Dzień czwarty (poniedziałek):

















Dzień piąty (wtorek):




Tylko jedno zdjęcie (na razie), bo byliśmy w Kołobrzegu i nie miałam głowy ani rąk do robienia zdjęć komórką. Jest kilka z aparatu, ale je będę dodawać później. Także póki co musicie się zadowolić ptasiorem :)

Dzień szósty (środa):














Dzień siódmy (czwartek):











Dzień ósmy (piątek) - odwiedziny drugiego dziadka:




















Dzień wyjazdu (sobota):












 

 
Może trochę dużo tych zdjęć i podobne do siebie, ale nie umiem wybrać które najładniejsze. Moje dzieci na każdym są najpiękniejsze ;)
Będzie jeszcze więcej zdjęć jak tylko dorwę się do aparatu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz