poniedziałek, 23 czerwca 2014

Nie wiem już czy znów będą wakacje :(

Właśnie wróciłyśmy od lekarza (kolejnego). W nocy ze środy na czwartek mniejsza M zaczęła gorączkować. Od jakiegoś tygodnia znów borykała się z katarem, więc w czwartek odwiedziliśmy lekarza w ramach nocnej i świątecznej (czyli w naszym mieście w szpitalu). Tam zgodnie z naszą sugestią dostaliśmy receptę na sumamed. Wypisana była całkiem nie tak jak trzeba, ale na szczęście nie na tyle źle żeby nie uprawniała do nabycia leku z refundacją więc nie musieliśmy do lekarza wracać. Była natomiast wypisana na tyle źle, że gdybyśmy się zastosowali do jej zaleceń mała dostałaby dawkę 6 razy większą  niż powinna. Nie brzmi to dobrze, cud że trafiło na nas bo P lepiej wiedział jak i co trzeba dawać. Nie każdy jednak jest farmaceutą i aż strach pomyśleć co by było gdyby jakiś laik podał dziecku lek zgodnie z zaleceniem. Trochę mogłaby pomóc ulotka, ale kiedy lekarz przepisuje antybiotyk podając jednocześnie jak należy go podawać mało kto wczytuje się w ulotkę, albo ogranicza się tak jak ja do przepisu sporządzenia zawiesiny (kiedy lek w zawiesinie) bo to różnie wygląda w różnych lekach.
Tak czy owak (raczej owak o zgrozo) podaliśmy od czwartku małej lek, który podaje się tylko w trzech dawkach raz na dobę (RAZ a nie trzy jak napisał nam lekarz). Niestety w nocy z czwartku na piątek mała miała niemal 40C gorączki którą bardzo ciężko było zbić. Nadzieją napawała sobota (szczególnie po południu) bo gorączka już nie taka wysoka i mała czuła się lepiej. Gdyby się nie poprawiło mieliśmy się jeszcze zgłosić do lekarza.
Niestety wczoraj od rana malutka wysypana okropnie. Czyżby różyczka??? No sił już brak. 

Może słabo widać, ale to moja panna kropka. Wysypka poza twarzą na całym korpusie i znacznie mniej na rękach i nogach.
Oczywiście wieczorem dostała nurofen, a dwie godziny później gorączka już sięgała niemal 39C. Do tego jeszcze (pewnie od tej masy leków) malutka ma problemy z brzuszkiem, napina się pierdzi (przepraszam za wyrażenie, ale to sama fizjologia, każdy człowiek pierdzi ;)), robi luźniejsze kupki (tu też przepraszam, ale to tak jak wyżej każdy robi tylko się o tym nie mówi, ale to blog parentingowy, mamowy, a mamy o takich rzeczach rozmawiają bez skrępowania, jeśli komuś nie odpowiada bezpośredniość przekazu to chyba źle trafił) i wszystko naraz. Nie wiadomo już co jest objawem a co przyczyną.
No i niedawno wróciłyśmy od lekarza, który przepisał trzeci już w ciągu miesiąca antybiotyk.
Na wieczór umówiłam się jeszcze z innym lekarzem prywatnie, zobaczymy co on zawyrokuje (oczywiście do wieczora nie podam antybiotyku, który zalecił lekarz z rana żeby nie dublować leczenia, choć możliwe, że wieczorem dostanie to samo).
No i znów, kolejny tydzień siedzimy z M w domu, bujając się od lekarza do lekarza. W piątek mieliśmy wyjeżdżać nad morze, a za dwa tygodnie ja wracam do pracy. Jestem pełna obaw, bo M nie zdążyła się dobrze zintegrować ze żłobkiem (w ciągu dwóch miesięcy w żłobku była 13 dni, w tym 5 dni tylko po dwie godziny, 5 dni po 4 godziny, a tylko 3 dni była aż 6 godzin, czyli tyle ile miałaby przebywać tam "na stałe"), a jak nadal będzie tak chorowała to możliwe, że żłobek będzie trzeba całkowicie odpuścić, a wtedy nie będzie jej z kim zostawić. No i dylemat, niepewność, strach. Jak to wszystko będzie??? Wydawało mi się, że do powrotu do pracy jeszcze tyle czasu, a ten czas ucieka wielkimi krokami. I tak samo wielkimi krokami zbliża się ogromna zmiana w życiu moim i M. Co to będzie??

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Wakacje.... Znów będą wakacje....

Za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżamy dziewczynkami nad nasz polski Bałtyk. Jedziemy do Mrzeżyna. Po raz pierwszy całą czwórką. W ubiegłym roku mniejsza M była za mała żeby wybierać się w taką podróż. Teraz zastanawiam się jak to wszystko zorganizować. Co zabrać? Ile? Żeby nie dźwigać niepotrzebnie wielkiego bagażu (właściwie nie pakować na siłę do auta bo przecież dźwigać pieszo tego nie będę, choć z naszego czwartego piętra w bloku będzie trzeba to znieść - windy przecież nie ma). Jak właściwie wyważyć, żeby niczego nie zabrakło. Fakt w dzisiejszych czasach można wszystko kupić, ale nie wszystko się opłaca. Macie jakieś rady? Złoty środek? Co koniecznie trzeba zabrać, a czego nie warto? Pomóżcie zanim zacznę biegać jak w ukropie i zbierać rzeczy bez ładu i składu.

A na zachętę kilka zdjęć z naszych wakacji w Dziwnowie z 2009 roku (tam jeździliśmy przez kilka kolejnych lat, ale w tym roku nie udało nam się zarezerwować pokoju w wybranym przez nas terminie - zabrakło dla nas ;))



O, jacy byliśmy młodzi... Starsza M miała wtedy 2 lata, o młodszej jeszcze nikt nie myślał ;)

niedziela, 15 czerwca 2014

URODZINY urodzinki

Tydzień temu w sobotę mniejsza M skończyła rok. Tak tak, to już rok. Sama nie mogę w to uwierzyć. Impreza odbyła się u dziadków na podwórku. Pogoda dopisała i mniejsza M też (starsza też się spisała, choć fochów nie zabrakło). Było trochę nerwów i biegania, ale ostatecznie wszystko przebiegło sprawnie i zgodnie z planem. Właściwie nie będę za dużo pisać, ale zasypię Was zdjęciami. Przepraszam za jakość i dość monotematyczne ujęcia, ale większość robiona komórką i z doskoku (dlatego tak podobne do siebie), bo nie było w tym wszystkim czasu na łapanie za aparat, gości było sporo i im głównie poświęcaliśmy nasz czas. 

No to miłego oglądania :)

























































Poza mniejszą M była też jej siostra, dwie kuzynki i kuzyn. Razem pięcioro dzieci także zabaw i radości dziecięcej nie zabrakło.

Dziękuję wszystkim zgromadzonym gościom za obecność, życzenia oraz prezenty. Będziemy ten dzień pamiętać na długo. Dzięki Wam :)


A rok temu było tak (kto pamięta?):